Wciąż fascynuje, rodzi kontrowersje, wzbudza ciekawość. Jeden z najciekawszych ludzi XX wieku. Choć niemal całe życie spędził w jednym miejscu, choć nie zdobywał tytułów naukowych, choć nie piął się po szczeblach kariery. Jego misja to miłość – do Pana Boga i człowieka. Jej podporządkował swoje życie, które rozciągnął między ołtarz i konfesjonał. A w tym czasie w świecie trwały dwie wojny, zmieniał się obraz państw.
Święty Ojciec Pio. Kapucyn, mistyk, stygmatyk. Przyjeżdżali do niego z całego świata – zwyczajni, prości ludzie, artyści, księża. Ci, którzy chcieli zmienić swoje życie, nawrócić się, i ci, którymi kierowała jedynie ciekawość. A on przez 52 lata trwania w konfesjonale widział ich jakby od środka. Potrafił rozpoznać prawdziwe intencje. Był jak ojciec, który albo przytula i pociesza, albo nie szczędzi ostrych napomnień. To przy konfesjonale nawróciły się tysiące ludzi.
Każda Msza św., w której dobrze i pobożnie się uczestniczy, jest przyczyną cudownych działań w naszej duszy, obfitych łask duchowych i materialnych, których my sami nawet nie znamy. (Ojciec Pio)
Sensem jego życia była Msza św. Przygotowywał się do niej już w środku nocy, odprawiał trzy godziny, a po jej zakończeniu spędzał długi czas na modlitwie dziękczynnej. Wobec tego nie można było pozostać obojętnym. Wszyscy czuli, że prawdziwie z Chrystusem przeżywa mękę i przybicie do krzyża. Kapłani przyznawali, że dopiero dzięki Ojcu Pio zrozumieli, czym jest Eucharystia.
Dusza moja musi znosić nieustanny ból. Nie widzę innego wyjścia jak rzucić się w ramiona Jezusa, w których często Jezus pozwala mi zasnąć. (Ojciec Pio)
Cierpienie zaś to rzeczywistość, która była nieodłącznym elementem życia Ojca Pio. Od stygmatów począwszy, przez ataki szatana i cierpienia wewnętrzne, aż po niezrozumienie i niedowierzanie to dla niego rys prawdziwej miłości do Pana Boga. Wierzył, że przyjmowanie ich ze względu na Niego jest drogą do świętości.
Nic bardziej nie może ciebie czynić naśladowcą Chrystusa jak troska o innych. Jeśli nie troszczysz się o bliźnich to oddalasz się od obrazu Chrystusa. (Ojciec Pio)
W każdym chorym – przekonywał Ojciec Pio – trzeba dostrzec obraz cierpiącego Chrystusa i jednocześnie zrobić wszystko, co możliwe, żeby mu ulżyć. Stąd właśnie Dom Ulgi w Cierpieniu, który do dziś istnieje w San Giovanni Rotondo. Miejsce, w którym leczy się nie tylko ciało, ale i serce i duszę. A ponieważ „cały świat potrzebuje modlitwy każdego dnia”, święty z Pietrelciny powołał grupy modlitwy, które rozprzestrzeniły się na cały świat i wciąż skupiają tych, dla których najważniejsze jest bycie z drugim człowiekiem w krzyżu, pomocna dłoń, pamięć o nim w modlitwie.
Modlitwa jest najlepszą bronią, jaką mamy, kluczem, który otwiera Serce Boga. (Ojciec Pio)
Dobro drugiego człowieka obok pragnienia chwały Bożej było dla Świętego z San Giovanni Rotondo najważniejsze. Jemu właśnie służyły dary i charyzmaty, które otrzymał. Dzięki możliwości obecności w dwóch miejscach jednocześnie przynosił tym, którzy nawet go nie znali i przebywali setki kilometrów od Włoch, pocieszenie, ratunek i uzdrowienie. Niektórzy odczuwali jego obecność dzięki szczególnemu zapachowi fiołów, który był jego znakiem rozpoznawczym. A jego modlitwa była i jest chyba szczególnie bliska Panu Bogu, bo do dzisiaj ludzie modlący się za jego wstawiennictwem doświadczają wielu łask.
Nie kładź się nigdy do łóżka bez wcześniejszego zrobienia rachunku sumienia z całego minionego dnia i zwrócenia wszystkich swoich myśli do Boga. Następnie oddaj i poświęć siebie, a także wszystkich chrześcijan, Bogu. Ponadto ofiaruj na chwałę Jego majestatu odpoczynek, który rozpoczynasz i nie zapominaj nigdy o Aniele Stróżu, który jest zawsze z tobą. (Ojciec Pio)
Karolina Mysłek
Źródło artykułu: http://niedziela.pl/artykul/126827/nd/Kochaj-jak-Ojciec-Pio